Pamiętacie może włóczki, które udało mi się zgarnąć u Dziergutki? W końcu mogę pokazać to co z nich zrobiłam :) będzie nieco niechronologicznie, ale co tam. O czerwonych motkach będzie później, dziś różowe, powstał z nich szal estoński.
Długo go dziergałam, nieco obawiając się czy podołam. Największą przerwę miałam przy łączeniu bordiury z całością szala... po drodze trzeba było się nauczyć czym jest szew dziewiarski i jak to się robi ;D z efektu jestem bardzo zadowolona, choć tu i ówdzie jakieś niedociągnięcia są... mogłabym też nauczyć się jakoś luźniej nabierać oczka, żeby lepiej wyciągać "ząbki", ale... co tam ;)
Pozdrowienia dla Was!