Chyba, może, nie wiem. Po prostu spodobało mi się tworzenie tych miłych dla oka (i ciała zresztą też) użytkowych ozdób domu. I nie jest to tak, że zasypuję się poduszkami w każdym możliwym miejscu domu, sama mam jedną, tą nie do końca idealną, pierwszą, wiecie, o tą. Resztę sprezentowałam :) tak też było w przypadku tejże poszewki:
Tyle, że tą robiłam z myślą o szczególnej osobie :) i tak intensywnie myślałam, że wydziergałam ją w 3 wieczory (rekord kurde!). Musicie mi wybaczyć dwie rzeczy, pierwsza: niepasująca kolorystycznie poduszka do poszewki (ale to tylko model, innej nieróżowej nie mam na stanie ;)), rzecz druga: słabe fotki. Ale cóż, po powrocie z pracy mam niewiele czasu do zachodu słońca i zdjęcia pstrykane na szybcika, mocno rozjaśniane w gimpie, stąd te wszelakie szumy. Poszewka oczywiście z dwóch stron identyczna i jak wszystkie moje wiązana "na sznurówkę" ;)
Nie wiem czy Was nie zanudzam, ale cóż, szydełkowanie wciąga :) nie ukrywam, że już coś dziergam :) ale następne będą zapałki :)
Pozdrawiam podglądaczy!
p.s. zapisy na candy wciąż otwarte ;)
p.s. zapisy na candy wciąż otwarte ;)